poniedziałek, 9 czerwca 2014

Rozdział 5

Spojrzałam na niego i zobaczyłam jak się uśmiecha.
- Spodziewałaś się że cię pocałuję?
-Nie-mówię zgodnie z prawdą.
-To cie pocałuję.- mówi i nachyla się w moim kierunku.
-Ja ci kurwa dam- Josh złapał go za włosy i odsuną go ode mnie.- Spojrzał na mnie.- W porządku?
-Nie odzywaj się do mnie- mówię do niego i wstaję z łóżka.  Wściekła zakładam jego koszulę i idę do łazienki. Obaj chłopcy zaskoczeni moim zachowaniem patrzą na siebie. Zatrzaskuję drzwi do pomieszczenia i puszczają mi nerwy.
-Mała otwórz- Mówi Josh spokojnie.- Caro. Proszę.- Otworzyłam drzwi z zasuwki. Wszedł do środka.
- Co?- Warczę do niego
-O co ci chodzi?
-O co mi chodzi?- Pisnęłam- Popatrz na siebie jak ty się zachowujesz? Nie pomyślałeś że ja tego chce?- Powiedziałam cicho i spokojnie.
- A chciałaś?
- Tak.- Chłopak skiną głową i wyszedł z łazienki. Słyszałam że o czymś mówi ale nie wiedziałam o czym. Przemyłam wodą twarz i umyłam ząbki. Wzięłam się za rozczesywanie włosów.
- To nie był najlepszy pomysł z tym całowaniem.- Powiedział. Nawet na niego nie spojrzałam- Przepraszam że tak wyszło- Dalej byłam skupiona na rozczesywaniu włosów.- Przepraszam. Powiedz coś do mnie.- Cisza.- Proszę cię Caro
-No co? Co chcesz usłyszeć?
- Fajnie że się odzywasz.
-Mhm też się cieszę.
-Nie bądź taka.
-Jaka?
-Taka oschła.
-Nie jestem oschła. Ty jeszcze nic nie wiesz ani o mnie ani o tym jaka jestem więc teraz wyjdź bo chcę się ubrać.- Zamknął drzwi. Nałożyłam na siebie koszulę w kratę i dopasowane rurki.  Pomalowałam się i wyszłam. W pokoju zobaczyłam Maxa. Stał między chłopakami.- CO tu się dzieje?
-  O dobrze że jesteś. Chłopaki trochę wyzywali się i mało brakowało a doszło by do bójki.
- Czy wam na głowę padło?- Josh ciężko dyszał. A Eric patrzył na niego spodełba- Do cholery czy ja mówię do ściany?-Wrzasnęłam zdzierając gardło. Wszyscy spojrzeli na mnie - Co wy sobie wyobrażacie? Zachowujecie się jak pięciolatki. -Dalej krzyczałam Mama wbiegła do pokoju nie wiedząc co się dzieje. Stanęła jak wmurowana patrząc na naszą czwórkę. - Wyjdźcie. Obaj. TERAZ.
-Ale-Josh  zaczął.
-JUŻ W TYM MOMENCIE!!-Wydarłam się na niego.- I ty też.- Spojrzałam na Erica
-To ja już nie jestem potrzebny- Max puszcza ich i idzie do swojej żony.
-Caroline...-Zaczyna Josh.
-Proszę dajcie wy mi wszyscy święty spokój.
- Ale... Nie wyjdę stąd dopóki ze mną nie porozmawiasz
-Mów- powiedziałam i patrzyłam na niego wściekła
-Możemy zostać sami?
-Mamo możecie?
-Tak- Powiedziała i zabierając Erica ze sobą zostaliśmy sami.
-Co?-Pytam
- Kotek nie gniewaj się na mnie.
-Co ty sobie myślałeś?
-Sprowokował mnie
- Przestań pieprzyć głupoty i mnie przytul-mówię  a on z ulgą mnie przyciąga do siebie.