Przeszłam do saloniku i usiadłam w fotelu. Zamknęłam oczy i przez chwilę siedziałam w milczeniu myśląc o nowej szkole. Gdy je otworzyłam zobaczyłam że mężczyzna stoi oparty o futrynę i przygląda mi się z zaciekawieniem.-Fajnie się bawisz?-Pytam obojętnym tonem.
-Fantastycznie-odpowiada ironicznie- Mogę usiąść?
-To twój dom-mówię wbijając wzrok w dłonie
-Teraz to mieszkanie jest twoje.-oznajmia.- Chcę żebyś się tu czuła swobodnie. Nie chcę żebyś się mnie bała. W tedy co ci zrobiłem krzywdę byłem pod wpływem-wyznaje.
-Mama wie?
-Nie.-wydaje się skruszony- Niech to zostanie między nami.
-Dalej bierzesz?-pytam cicho nie patrząc na niego.
-Nie już nie biorę.-Mówi spokojnie.- Nie chcę żebyś się mnie bała. Nie chcę żeby między nami było na pieńku. Ja i twoja mama chcemy się pobrać. Zaakceptuj to proszę. Zależy mi na niej jak na nikim innym. Teraz ty tu mieszkasz... I wiesz co-mówi- Fajnie się tu urządziłaś.
-Dziękuję. Chciałabym cię przeprosić że tak cię nazwałam ale mnie poniosło. Mam nadzieję że mi wybaczysz.
- Znamy się rok, żyję prawie 40 lat i nikt mnie nie nazwał pieprzonym kretynem- śmieje się- Mój pierwszy raz.
- Poważnie?
-Tak. Nawyzywali mnie od świń idiotów kretynów i tym podobnych.
- No widzisz. Polecam się na przyszłość. -uśmiecham się.
- Zjedziesz do nas?-pyta mnie z jakimś dziwnym uczuciem
- Nie. Położę się. Trochę zmarzłam wcześniej i włączę sobie jakiś film.
-Przynieść ci coś?-pyta miękko.
-Nie dzięki jak coś będzie mi potrzeba wezmę sobie sama.
-No dobrze-mówi i wzdycha- jak chcesz.- Wstał z kanapy i zatrzymał się w drzwiach.- Twoja matka się uciesz jak zejdziesz do nas.
-Może innym razem. Nie najlepiej się czuję.
-Mam jej to przekazać?
-Jak chcesz ją stracić na co najmniej tydzień śmiało. Jak nie. To nie radzę ci tego robić.
-To powiem jej że jesteś zmęczona i innym razem zejdziesz do nas.
-Ej-wołam za nim. a ten wraca się.- Jak już się pobierzecie-zaczynam- Nie wiem na kiedy to planujecie... Jak mam się do ciebie zwracać?
-Tak jak teraz. Po prostu Max.
-Okej-mówię. Mam teraz trochę do myślenia
- To zostawię cię teraz samą
-Dobrze- Uśmiecham się
Pierwszy dzień w szkole. Bomba. Siedziałam pod klasą i patrzyłam tępo w ścianę. Uczniowie zaczynali się powoli gromadzić pod klasą. Pierwsza lekcja zleciała dość szybko. Później następna i następna i tak do końca. Pod szkołą zaczepiła mnie dziewczyna
- Emm Caroline?
-Tak?-Odwróciłam się.
-Hej. Ja jestem Alice.
-Tak siedziałaś obok mnie na biologii.
-Tak. Na godzinie wychowawczej powiedziałaś że trochę się interesujesz muzyką...-Zaczęła
-Tak i co?- łagodnie zapytałam
-I chciałabym się zapytać czy mogłabyś mi spróbować stworzyć jakiś podkład do tego-podała mi arkusz papieru. Spojrzałam na nią dziwnie.
-Nie wiem. Słuchaj zastanowię się i dam ci znać. - Mówię spokojnie. - Mogę podać ci swój numer.
-Jasne.- Wyciągnęła kartkę i długopis. Zapisałam kilka cyferek na arkuszu i uśmiechnęłam się. - Odezwę się do ciebie wieczorem. Może być?
-Pewnie.- Rozeszłyśmy się. Wychodząc z terenu szkoły wpadłam na jakiegoś nawet nie brzydkiego chłopaka
-Uważaj- Warkną i wyskoczył do mnie z łapami.
- Eric puść ją- Wrzasnął Josh zwracając na nas uwagę pozostałych.
-A ty co? Zadrwił- Obrońca księżniczki.
-Eric...-Wyluzuj trochę. Poklepał Chłopaka po ramieniu.
-Przepraszam- mówi chamsko.
- Bez łaski- mówię pod nosem mając nadzieję że tego nie usłyszy. Zwinnie przechodzę pod jego ramieniem i szybkim krokiem idę w stronę domu.
-Ej zaczekaj.- Krzyknął za mną. Nie zwracałam na to uwagi.- Zaczekaj. Wbiegł przede mnie zagradzając mi tym samym drogę.- Ja chciałem cię przeprosić...
-Za co?-Zapytałam cicho.
- Za to co powiedziałem w kawiarni. Wszystko mi powiedział. Przepraszam.
-W porządku. Nic się nie stało.- Mówię spokojnie.- Możemy już iść?
-Pewnie.- Uśmiechnął się. Byliśmy już prawie pod domem.- Dlaczego jesteś taka cicha? Zawsze taka jesteś?- Kręcę głową uśmiechając się lekko.
- Wpadnij do mnie jak chcesz.
-Dzięki za zaproszenie. Może później.
- Jasne.- Uśmiecham się szerzej. Przed furtką przytulam go na pożegnanie.
-Fantastycznie-odpowiada ironicznie- Mogę usiąść?
-To twój dom-mówię wbijając wzrok w dłonie
-Teraz to mieszkanie jest twoje.-oznajmia.- Chcę żebyś się tu czuła swobodnie. Nie chcę żebyś się mnie bała. W tedy co ci zrobiłem krzywdę byłem pod wpływem-wyznaje.
-Mama wie?
-Nie.-wydaje się skruszony- Niech to zostanie między nami.
-Dalej bierzesz?-pytam cicho nie patrząc na niego.
-Nie już nie biorę.-Mówi spokojnie.- Nie chcę żebyś się mnie bała. Nie chcę żeby między nami było na pieńku. Ja i twoja mama chcemy się pobrać. Zaakceptuj to proszę. Zależy mi na niej jak na nikim innym. Teraz ty tu mieszkasz... I wiesz co-mówi- Fajnie się tu urządziłaś.
-Dziękuję. Chciałabym cię przeprosić że tak cię nazwałam ale mnie poniosło. Mam nadzieję że mi wybaczysz.
- Znamy się rok, żyję prawie 40 lat i nikt mnie nie nazwał pieprzonym kretynem- śmieje się- Mój pierwszy raz.
- Poważnie?
-Tak. Nawyzywali mnie od świń idiotów kretynów i tym podobnych.
- No widzisz. Polecam się na przyszłość. -uśmiecham się.
- Zjedziesz do nas?-pyta mnie z jakimś dziwnym uczuciem
- Nie. Położę się. Trochę zmarzłam wcześniej i włączę sobie jakiś film.
-Przynieść ci coś?-pyta miękko.
-Nie dzięki jak coś będzie mi potrzeba wezmę sobie sama.
-No dobrze-mówi i wzdycha- jak chcesz.- Wstał z kanapy i zatrzymał się w drzwiach.- Twoja matka się uciesz jak zejdziesz do nas.
-Może innym razem. Nie najlepiej się czuję.
-Mam jej to przekazać?
-Jak chcesz ją stracić na co najmniej tydzień śmiało. Jak nie. To nie radzę ci tego robić.
-To powiem jej że jesteś zmęczona i innym razem zejdziesz do nas.
-Ej-wołam za nim. a ten wraca się.- Jak już się pobierzecie-zaczynam- Nie wiem na kiedy to planujecie... Jak mam się do ciebie zwracać?
-Tak jak teraz. Po prostu Max.
-Okej-mówię. Mam teraz trochę do myślenia
- To zostawię cię teraz samą
-Dobrze- Uśmiecham się
Pierwszy dzień w szkole. Bomba. Siedziałam pod klasą i patrzyłam tępo w ścianę. Uczniowie zaczynali się powoli gromadzić pod klasą. Pierwsza lekcja zleciała dość szybko. Później następna i następna i tak do końca. Pod szkołą zaczepiła mnie dziewczyna
- Emm Caroline?
-Tak?-Odwróciłam się.
-Hej. Ja jestem Alice.
-Tak siedziałaś obok mnie na biologii.
-Tak. Na godzinie wychowawczej powiedziałaś że trochę się interesujesz muzyką...-Zaczęła
-Tak i co?- łagodnie zapytałam
-I chciałabym się zapytać czy mogłabyś mi spróbować stworzyć jakiś podkład do tego-podała mi arkusz papieru. Spojrzałam na nią dziwnie.
-Nie wiem. Słuchaj zastanowię się i dam ci znać. - Mówię spokojnie. - Mogę podać ci swój numer.
-Jasne.- Wyciągnęła kartkę i długopis. Zapisałam kilka cyferek na arkuszu i uśmiechnęłam się. - Odezwę się do ciebie wieczorem. Może być?
-Pewnie.- Rozeszłyśmy się. Wychodząc z terenu szkoły wpadłam na jakiegoś nawet nie brzydkiego chłopaka
-Uważaj- Warkną i wyskoczył do mnie z łapami.
- Eric puść ją- Wrzasnął Josh zwracając na nas uwagę pozostałych.
-A ty co? Zadrwił- Obrońca księżniczki.
-Eric...-Wyluzuj trochę. Poklepał Chłopaka po ramieniu.
-Przepraszam- mówi chamsko.
- Bez łaski- mówię pod nosem mając nadzieję że tego nie usłyszy. Zwinnie przechodzę pod jego ramieniem i szybkim krokiem idę w stronę domu.
-Ej zaczekaj.- Krzyknął za mną. Nie zwracałam na to uwagi.- Zaczekaj. Wbiegł przede mnie zagradzając mi tym samym drogę.- Ja chciałem cię przeprosić...
-Za co?-Zapytałam cicho.
- Za to co powiedziałem w kawiarni. Wszystko mi powiedział. Przepraszam.
-W porządku. Nic się nie stało.- Mówię spokojnie.- Możemy już iść?
-Pewnie.- Uśmiechnął się. Byliśmy już prawie pod domem.- Dlaczego jesteś taka cicha? Zawsze taka jesteś?- Kręcę głową uśmiechając się lekko.
- Wpadnij do mnie jak chcesz.
-Dzięki za zaproszenie. Może później.
- Jasne.- Uśmiecham się szerzej. Przed furtką przytulam go na pożegnanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz