niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział 2

 Biegłam na oślep. Kilka przecznic dalej wpadłam komuś w ramiona.
-Caro?-zapytał bardzo dobrze znany mi głos
-Tato. Co tu robisz?
-Co się stało?- Zapytał mężczyzna marszcząc czoło.
- Nie chcę o tym rozmawiać.-Próbuję opanować szloch.
-Nie płacz-wyciera mi kciukami łzy i całuje w czoło.- Chodź. Napijesz się soku. I opowiesz mi co się stało.
-Nie chcę-protestuję- Nie teraz. Ale chętnie posłucham jak ty sobie układasz życie.-mówię prawie opanowanym głosem.
-Jak ja się powodzi-powiadasz..- No to dwa lata temu jak twoja matka mnie zostawiła wyjechałem tutaj. Poznałem fajną kobietę z dzieckiem. Chłopak jest mniej więcej w twoim wieku. Nicol była wdową. A teraz oczekujemy maluszka.
-Ooo-uśmiecham się do niego.- Moje gratulacje.- Patrzę na niego i zaczynam się śmiać
-Co?-pyta.- Mam coś na buzi?-szybko wyciera czystą buzię ręką.
-Nie-mówię i próbuję się pohamować.
-No to co?-pyta i zaczyna się denerwować. Spuszczam wzrok na swoje dłonie i widzę bliznę jaką wyrządził ni Max. Natychmiast przestaję się śmieć na o wspomnienie.
-Myszko dobrze się czujesz?-pyta zaniepokojony moją zmianą nastroju. Zakrywam bliznę i patrzę na niego.
- Tak dobrze się czuję. -Przyglądam się jego twarzy. Świeżo ogolony, nienagannie ułożone włosy, świeża, wypasowana koszulka i dżinsy.
-Prawie się nie zmieniłaś-mówi w końcu. Schudłaś na buzi i na ciele. Jego wzrok zatrzymuje się na dekolcie. -Ale niczego ci nie brakuje.- Uśmiecha się na jakieś wspomnienie.
-Tato-Zaśmiałam się do niego i wyciągnęłam do niego dłoń, ten ochoczo ją ujął. Za chwilę do lokalu wszedł zbulwersowany Josh.
-Co ty robisz?-Warknął do mojego taty.
- Josh. Siadaj-poprosił go spokojnie.
-Tato odwaliło ci już kompletnie? Za taką się brać.
-Chwila nie nadążam. "Tato'?
- To jest syn Nicol.-mówi i patrzy na mnie spokojnie.
- Nie odpowiedziałeś na pytanie.-mówi zirytowany.- Jak możesz zostawić mamę dla niej?
-O nie. Wypraszam sobie.- wstaję od stołu.- Przepraszam.-zwracam się do niego chcąc wyjść.
-Caroline proszę cię-błaga ojciec.
-Nie będę wam przeszkadzać. - wyszłam z lokalu. Poszłam sobie do domu. W wejściu stanęła moja mama z Maxem.
-Przepraszam powiedziałam do niego i poszłam na górę. Rzuciłam bluzę na łóżko i poszłam do pokoju muzycznego jaki sobie urządziłam. Usiadłam na krześle i Wyjęłam sobie tekst piosenki i rozłożyłam na podstawkach. Grając wyłączam się całkiem i zapominam o całym świecie. Uwielbiam swojego "Bob'a" i za żadne skarby go nie oddam. Odstawiłam ostrożnie moją gitarę i do pokoju weszła mama.
- Córeczko-zaczęła- Wiem że jest ci ciężko.
-Wcale nie wiesz.
-Wiem jak to jest. Czujesz się odtrącona i myślisz że mam ciebie gdzieś.- Mówi spokojnie.- A to nie jest prawda. Jesteś całym moim światem i Ciebie kocham najbardziej. Jeśli pomyślałaś że się tobą nie przejmuję to przepraszam. Ale kiedy ty wychodzisz, nie mogę spać i czekam aż ty wrócisz. Ale teraz mam jeszcze jego. Proszę zaakceptuj to że go pokochałam i chcę dzielić z nim życie.
- Nie mamo. Nie pamiętasz jak mnie pobił? Nie pamiętasz tego jak mi zrobił krzywdę?
- To było dawno temu on  się zmienił.
-Nie zmienił się. Ja mu tego nie wybaczę. Może jest i fajny i da się z nim pogadać ale ja mu tego nie podaruję. Przez niego musiałam mieć pięć szwów. -staram się nad sobą panować ale coś mi to nie idzie
-Proszę nie psuj mi togo. Zależy mi na nim i chcę z nim być. -ona jest nadzwyczaj opanowana.
-Rób sobie co chcesz. Ale może byś mi poświęciła mi trochę uwagi.
- To się zmieni. A to że nic nie mówiłam przez ostatni czas nie znaczy że tego nie zauważałam.- Jezu jak ona to robi. Taka spokojna.
- Możesz mnie już zostawić?-Pytam
-Max chciał z tobą porozmawiać.-Oznajmia.
-Ale ja nie chcę z nim rozmawiać.-Mówię już trochę ze złością.
-Proszę porozmawiaj z nim.
-Nie mamo. Nie chcę. Bo to wszystko wróci.
-Caroline-mówi błagalnie.
-Tylko chwilę.-mówię ostro podkreślając każde słowo.
-Dobrze.-zadowolona wyszła z pomieszczenia.

1 komentarz:

  1. Rozdział jak zwykle wspaniały. Nie mogę uwierzyć, że Caroline miała przez Max'a pięć szwów.
    Dziękuje za odwiedziny u mnie.

    OdpowiedzUsuń